Kierowca to „cham”, a kradzież to „obcięcie” lub „wywalenie” – poznajcie słownik złodziei samochodów
Złodzieje samochodów to niezwykle hermetyczne środowisko. Mają własny kodeks honorowy i… język. Każda metoda kradzieży posiada kodową nazwę, a członków grupy, w zależności od pełnionej funkcji, określa się swoistym mianem.
W korporacjach rozmawia się o deadlineach (terminach końcowych/ostatecznych) i nowych taskach (zadaniach). PM (Project Menager) przygotowuje szczegółowy scedual (plan) i często ma kola (zaplanowaną rozmowę telefoniczną, bądź wideorozmowę), a traffic (osoba odpowiedzialna za rozdzielanie zadań) zajmuje się wskazywaniem członków zespołu najbardziej odpowiednich do wykonania danego projektu (albo po prostu mających na to czas).
Dla wtajemniczonych
Identycznie sytuacja wygląda w świecie złodziei samochodów, przy czym nie korzystają oni z angielskiego i jego spolszczonej wersji i próżno szukać tu górnolotnych określeń. – To gwara niezrozumiała dla osób spoza środowiska – taka ma zresztą być. Kierowca, który traci swój samochód na rzecz amatora cudzej własności, nosi miano „chama”, a sama akcja kradzieży to „obcięcie chama” czy jego „wywalenie”– zauważa były szef komórki operacyjnej w policyjnym wydziale do walki z przestępczością samochodową.
Złodziejska rodzina
Samochody kradną zorganizowane grupy przestępcze. Tworzą je członkowie specjalizujący się w poszczególnych branżach złodziejskiego rzemiosła. „Wozacy” dostarczają skradzione pojazdy do dziupli, gdzie zajmują się nimi „rozbieracy” (mechanicy, ślusarze) rozkładający auta na czynniki pierwsze. Zanim do tego dojdzie, złodzieje dostają się do samochodów korzystając m.in. ze „szperaków” (specjalne przyrządy do otwierania zamka bez jego uszkodzenia) i „łamaków” (sprzęt otwierający zamek poprzez jego uszkodzenie), a do uruchamiania silnika służą im „kości” i „odpalarka” (urządzenia łamiące kod immobilisera). Korzystają też z niefrasobliwości właścicieli aut, którym zdarza się nie zamykać korka wlewu paliwa. Wystarczy go wykręcić i na podstawie znajdującego się w nim zamka dorobić kluczyk pozwalający otworzyć drzwi i uruchomić pojazd.
Metody kradzieży i ich nazwy
Tylko opinia publiczna określa kradzież pojazdu z systemem keyless dzięki wykorzystaniu odpowiedniego urządzenia mianem „na walizkę”. W złodziejskim fachu mówi się, o „dźwignięciu fury”. Do niedawna młodych amatorów cudzej własności uczono jednak wykradania kluczyków „na kieszonę”. – Chodzi o połączenie dwóch zawodów – kieszonkowca i złodzieja samochodów. Przestępca obserwuje ofiarę, sprawdza, w którą kieszeń chowa kluczyki i okrada ją korzystając np. z nieuwagi czy zderzając się z kierowcą i wyciągając mu kluczyki – zauważa Mirosław Marianowski z firmy Gannet Guard Systems, na co dzień zajmującej się odzyskiwaniem skradzionych pojazdów dzięki wykorzystaniu systemów monitoringu.
Mniej wykwalifikowani złodzieje kradną „na farmazona”, odwracając uwagę kierowcy, który np. pakuje zakupy do otwartego auta. W tym przypadku najważniejsze jest, by w samochodzie znajdowały się kluczyki.
Niektórzy przestępcy działają w porozumieniu z pomocnikami, których celem jest zajęcie kierowcy – wielokrotnie nie są to koledzy po fachu, ale wdrożeni w arkana ludzie na pierwszy rzut oka nie mający nic wspólnego z akcją kradzieży. Wówczas może również zadziałać metoda „na kieszonę” lub „na wskoka” – w jej ramach złodziej wskakuje do samochodu i odjeżdża, gdy kierowca np. zamyka bramę garażową.
Gdy złodziej zdecyduje się na włam do samochodu, często stosuje taktykę „na komputer”. Chodzi o wymianę sterowników pojazdu, by nie wykryły próby kradzieży czy odpalenia bez użycia właściwego kluczyka.
Źródło: GannetGuard
Artykuł z dnia
Archiwum artykułów